Ustaw jako domową Dodaj do ulubionych Drukuj Wyślij e-mail
ENTRE.PL Team
Zawodnicy
Galerie
Artykuły
Linki
Tapety
Forum
Trasy biegowe

Nagrody

Aktualności

GP Żoliborza 2011 - wyniki
Kupno zdjęć
Konkursy

Strona główna

O nas
Kontakt
Prasa
Regulamin
Statut
Zasady przyjmowania nowych członków
Portfolio
Fanklub

Forum klubowe

E-TRENER
Informacje o trenerze
Trenowani zawodnicy
Pomoc i porady
Artykuły
Kontakt

Zadaj pytanie

Organizowane biegi
V WIELKA URSYNOWSKA
17. Bieg Mikołajkowy - 10km
17. Bieg Mikołajkowy - biegi dzieci
7 Bieg Entre - Integracja
I Żoliborski Cross Nadwiślański
XVI Żoliborski Bieg Mikołajkowy
XVI Żoliborski Bieg Mikołajkowy- dzieci
6. Bieg ENTRE.PL
GP Żoliborza 2011
15 Bieg Mikołajkowy - dzieci
15 Bieg Mikołajkowy - dorośli
V Bieg ENTRE.PL - dzieci
V Bieg ENTRE.PL - dorośli
14 Bieg Mikołajkowy - dorośli
14 Bieg Mikołajkowy - dzieci
IV Bieg ENTRE.PL - dorośli
IV Bieg ENTRE.PL - dzieci
III Bieg ENTRE.PL - 10 km
III Bieg ENTRE.PL - Dzieci
II Bieg ENTRE.PL - 10 km
I Bieg ENTRE.PL - 10 km
I Bieg ENTRE.PL - dzieci
Zawody
Terminarz
Wyniki
Foto sklep
Plik cyfrowy
Wydruk zdjęć

Aktualności
12-11-2017
Drużynowe zwycięstwo ENTRE.PL Teamu w II Biegu Orła w Czosnowie

10-10-2017
Ruszyły zapisy do XI Górskiego Biegu ENTRE

25-09-2017
Beata Andres - III Miejsce Open Kobiet w XVII Maratonie Warszawskim

16-09-2017
Filip Babik triumfatorem II Bielańskiego Biegu Dzika na 5km! 

13-09-2017
Podium dla Beaty Andres w Warsaw Track Cup 2017

24-07-2017
Beata Andres Mistrzynią Polski Masters w biegu na 5 km


Archiwum

30-04-2002

Jubileuszowy XX Maraton Wrocław


Jak zawsze dwa dni

Pogoda, w pierwszych edycjach maratonu z Sobótki do Wrocławia słoneczna i ciepła, w ostatnich latach była raczej chłodna i pochmurna; czasem deszczowa, czasem sprawiająca wrażenie bardzo niepewnej. Podobnie było i w tym roku. Choć to, co amatorom biegania mogło doskwierać, pomogło najlepszym i po 6 latach padł rekord trasy.

Zresztą nie tylko on uległ poprawie. Po wielu latach znacznie i zdecydowanie powiększyła się frekwencja startujących (z 400 - 600, aż do prawie 1000), dzięki czemu MW jest najliczniej (jak na razie) rozgrywanym maratonem w Polsce.

Od pewnego czasu impreza we Wrocławiu jest dwudniowa. Dzień pierwszy to biegi dla dzieci i mini maraton (1/10 dystansu klasycznego) i to udział młodzieży powoduje, że nie ma bardziej masowej imprezy biegowej w Polsce i pewnie długo nie będzie, ale obym się mylił. Od pewnego czasu zdarza mi się oglądać maratony jako kibic i na inne rzeczy zwracać uwagę. Przede wszystkim samo kibicowanie i obserwowanie biegnących maratończyków nie jest rzeczą łatwą. Bo to najpierw jest ich bardzo dużo (rozgrzewka, start), potem długo nikogo nie ma (przemierzanie trasy), a w końcu są i to też najpierw pojedynczo, potem całą gromadą, potem znowu pojedynczo (wbieganie na metę). A ponieważ czas kiedy nikomu nie można pokibicować jest bardzo długi potrzebna jest pewna dramaturgia na miejscu startu i/lub mety i o taką we Wrocławiu zadbano. Ale po kolei.

Dochodząc do Rynku, który jest zwyczajowym miejscem zarówno startu jak i mety miałem wrażenie, że w tym roku szatni nie było. Pobliskie uliczki z zaparkowanymi samochodami stanowiły przebieralnie dla takiej ilości biegaczy, że można by było przypuścić myśl o takim właśnie dość powszechnym i królującym sposobie przebierania się i niezapewnieniu szatni przez organizatora. Tak oczywiście nie było, a samo wejście na Rynek pozostawiało dość przyjemne wrażenie dla każdego miłośnika biegania: parę setek ludzi w różnokolorowych dresach miast spacerować truchta sobie po zwyczajowym wrocławskim deptaku. Spora ilość popularnych "tojtojek", czyli ubikacji względnie spokojnie rozwiązywała najpilniejsze potrzeby biegaczy, orkiestra policyjna umilała czas przygrywając marsze i aranżacje standardów muzycznych. Minuty upływały, tłum gęstniał, spiker coś tam zapowiadał, różni oficjele jak zwykle mięli parę chwil dla siebie, choć ze względu na joggerów nie puszyli się zbyt mocno i tuż przed 9.00. huknął strzał a zaraz po nim wózkowicze zainaugurowali XX, jubileuszowy maraton wrocławski i pomknęli przed siebie. Parę minut póśniej wystrzał armatni (skąd my to znamyś) pociskiem z confetti wypuścił wszystkich miłośników biegania na klasyczny dystans 42 195 m (atest PZLA i AIMS). Dobrą chwilę trwało nim wszyscy przebiegli obok mnie - maratończycy i półmaratończycy (okropne słowo, ale to nie znaczy, że są gorsi), albowiem już drugi raz z rzędu podczas maratonu rozgrywany jest także półmaraton. M. in. stąd rekord frekwencji.

Lokalne zawirowania ciekawości tworzył wokół siebie Michał Walczewski (www.maratonypolskie.pl) przebrany za rzymskiego legionistę, dświgającego tarczę i włócznię oraz hełm z pióropuszem na głowie, czym przypomniał mi Tadeusza Spychalskiego, który niegdyś startował we Wrocławiu także przebrany, dla odmiany za lwa. Jakby biegli razem to można by im było kibicować: "chleba i igrzysk".

Zapowiadała się godzina oczekiwania na pierwszych finiszujących, czyli na tych, którzy zdecydowali się pobiec półmaraton. Organizator robił co mógł, by jakoś zabawić publiczność, ale i tak muszę przyznać, że gdyby nie wizyta we Wrocławiu p. Zbigniewa Zaremby, z którym mogłem spokojnie porozmawiać, to owa godzina raczej by przeganiała z Rynku niż do niego zapraszała, ale na to chyba żaden z organizatorów maratonów nie ma dobrej recepty, a we Wrocławiu i tak się bardzo starają.

Urozmaicenie wniósł dopiero bieg VIP-ów, czyli takie kuriozum, dla tych poważnych panów, którzy zajęci lokalną polityką lub biznesem wstydzą się pobiec w maratonie, a chcieliby się pokazać jako osoby ze wszech miar dbające o tężyznę fizyczną. Dla nich to zorganizowany został bieg wokół Ratusza, jako znamiennego symbolu i apoteozy władzy, którą reprezentują i do której dążą. I co ciekawe - oni nie wiedzą jak się zachować (czytaj: jak biec). Jedni traktują te kilkaset metrów śmiertelnie poważnie i bezwzględnie serio, walcząc o swój prestiż robią co mogą by wygrać, inni traktują sprawę symbolicznie, jako dobrą zabawę (czeski konsul) i z uśmiechem na twarzy, odpowiadając skinieniami głowy na oklaski i okrzyki zmierzają do mety.

W każdym bądś razie pierwsza godzina minęła i trzeba było pomyśleć o znalezieniu dobrego miejsca na kibicowanie finiszującym półmaratończykom, gdy okazało się, że dla nich meta nie jest przewidziana w Rynku! Trzeba podejść paręset metrów w pobliską uliczkę! Spieszyłem się by niczego nie przegapić, gdy pierwsza grupka przebiegła obok mnie. Może meta jest jednak w Rynkuś Nie. Pobiegli dalej. Okazało się, że maratończycy są szybsi od półmaratończyków, czyli można śmiało postawić tezę, że kto nie ma sił na maraton biegnie połowę tego dystansu. Wychodząc z tego założenia, że są to słabsi biegacze i że nie warto angażować tak wielu sił na ich poczynania, z szerokiej ulicy ledwie wyodrębniono paroma barierkami wąski, ledwo widoczny rękaw, który przeważnie był ignorowany jako mało widoczny i opuszczany, a przecież był ważny bo na jego końcu odczytywano czas i wprowadzano go do komputera, a więc trzeba było się cofnąć, stracić kilka sekund, a może i kilka pozycji. Na szczęście naprawiono ten błąd, ale w ten sposób, że jakaś osoba ze strony organizatora wyszła na ulicę i zachowując się jak młodociany gazeciarz krzyczała pokazując bramkę: "półmaraton tutaj, półmaraton tutaj"!

Podczas gdy jedni kończyli (kwiatki dla pań), inni rozpoczynali tranzyt (takiej treści stała tablica), czyli drugie okrążenie, a ponieważ w centrum powstało coś w rodzaju agrafki można było sobie oglądać i kończących półmaraton, i biegnących dalej.

No a potem to już było wyczekiwanie na najlepszego. W tym roku po kilku latach okazało się, że czekają wszyscy na rekordzistę, którym został Białorusin Władimir Tiamczuk (2:13:28). A potem zaczęło się za metą zaludniać, robić tłocznie, szeleszcząco i futurustycznie, a to za sprawą złocistej folii, którą byli okrywani kolejni kończący maraton. Wśród takiej atmosfery gorąco oklaskiwana triumfowała podobnie jak przed rokiem pierwsza kobieta Wioletta Uryga. No a potem to już na metę wpadał ten cały różnokolorowy tłum, zmęczony i zadowolony. W tym miejscu chciałby specjalnie pogratulować p. Torłopowi, nr startowy 630, za głośne wyrażanie radości zrobienia nowej życiówki i "złamanie" 3 godzin, a biegaczowi, którego po minięciu 42 km (meta była już na wyciągnięcie ręki, niecałe 200 m) odwieziono do szpitala życzyć rychłego powrotu do zdrowia i na następnym maratonie osiągnięcia mety. A wszystkim gorąco pogratulować i zaprosić na jedną z lepszych, a może i najlepszą imprezę w kraju za rok.

Zwycięzcy:

20. Maraton Wrocław
1. Władimir Tiamczuk, Białoruś - 2:13:28 (RT)
2. Adam Dobrzyński, Ekspress Katowice - 2:16:28
3. Tomasz Wilczyński, Oleśniczanka - 2:18:20

1. Wioletta Uryga, MZKS Praszka - 2:41:08
2. Alena Vinitskaja, Białoruś - 2:43:53
3. Izabela Zatorska, LUKS Krośnianka - 2:45:44

Wózkowicze:
1. Bogdan Król, IKS Atak Elbląg - 1:32:55
2. Zbigniew Baran, Union-Vis Bielsko, 1:50:19
3. Andrzej Drelich, Start Gorzów - 1:50:20
1. Irena Pienio, Start Szczecin - 2:50:43

2. Półmaraton Wrocław
1. Jan Marchewka, Legia - 1:13:28
1. Nina Kowal, Białoruś - 1:26:39

10. Minimaraton Wrocław
1. Tomasz Banaszkiewicz, AWF Wrocław - 13,04
1. Patrycja Włodarczyk, AWF Wrocław - 14,46


© Dariusz Sidor


Powrót

 

Aktualności .::. Zawodnicy .::. Galerie .::. Artykuły .::. Terminarz .::. Wyniki
Sztuka Biegania .::. Sztuka Kadru .::. Strona główna
Copyright © 2005-2011 ENTRE.PL Team